Szkolne wycieczki kojarzą się głównie z dobrą zabawą, być może z nużącym dla niektórych zwiedzaniem muzealnych wystaw. Z takich wyjazdów nie wraca się z melancholijnym błyskiem w oku, które może powodować tylko zaduma. Z takim błyskiem wrócili uczniowie 2 LO w Łańcucie. Odwiedzili oni wyjątkowe muzeum, miejsce śmierci milionów -Auschwitz-Birkenau.

 Większość z nas przeszła pod szyldem „Arbeit macht frei” prawdopodobnie po raz pierwszy. Nie towarzyszyły nam dźwięki orkiestry, tak jak więźniom, którzy wychodzili z obozu do pracy. Jako że przeważała liczba maturzystów to lektury Borowskiego czy Nałkowskiej były dobrze znane. Historie o nieludzkim traktowaniu więźniów, eksperymentach na ludziach, masowej zagładzie dla niektórych były tylko dawnymi opowieściami, które trzeba znać do matury. Te opowiadania nie są w stanie przygotować na rzeczywiste zetknięcie się z historią, możliwością patrzenia w niebo nad blokami w obozie koncentracyjnym, okazji do dotknięcia cegieł tychże budynków. Chociaż kompleks obozów w Oświęcimiu został przekształcony pod potrzeby muzealne, to zachowała się tam dawna atmosfera grozy. W podziemiach, gdzie więźniowie w celach odbywali kary, mimo wielkich tłumów ludzi z całego świata jest słyszalny tylko szept przewodnika oraz miarowe kroki. Być może w 1940 też było słychać w tych korytarzach jedynie te dźwięki?

            Wizualizacje zrobione na potrzeby zwiedzających idealnie wprowadzały w klimat czasów wojny. Szczególną uwagę w jednym z budynków przykuwa  pieśń, którą słychać już na progu, pieśń brzmiąca jak lament tych, którzy tam zginęli. Wchodząc do wnętrza, widzimy tekst przesuwający się po ścianie w języku jidysz. Zdjęcia czasami na całą ścianę, a czasami tylko w postaci multimedialnej projekcji pokazują jak wyglądał obóz, gdy byli w nim więźniowie. Okrutne, brutalne, prawdziwe, nieupiększające rzeczywistości na potrzeby wrażliwszych turystów. Wystawa najbardziej zapadająca w pamięć to zdecydowanie tony włosów, poucinane warkocze, które są umieszczone za szklaną ścianą, już nieco pozbawione przez lata koloru, maleńkie buciki, które bez pary i właściciela leżą na stosie jako świadectwo bezwzględności. Każdy z nas miał okazję poszukać własnego nazwiska w księdze zawierającej dane osobowe osób poległych, dowiedzieć się, że tylu ludzi, być może daleko z nami spokrewnionymi właśnie w tym obozie umarło.

            Trzy minuty od Auschwitz jest Birkenau, obóz zbudowany przez zmuszonych do tego więźniów. Oryginalne drewniane baraki, ogromny plac, tory i wystające z ziemi kominy - to pierwsze co przykuwa naszą uwagę.  Wszy, szerzący się tyfus, szczury zjadające słabszych, śpiących na dole piętrowego łóżka, wszechogarniający chłód. Ludzie umierali już w pierwszym tygodniu. Byli jednak tacy, którym udało się uciec, choć niewielu oraz ci, którzy doczekali wyzwolenia. Czego tu nie było za czasów obozowych, a teraz jest?-zapytał przewodnik. -Otóż wtedy nie było trawy, ponieważ taka mnogość ludzi ją zadeptywała. Było tu dużo smętniej, bardziej szaro niż widzimy to teraz”.

            Obserwując twarze moich współtowarzyszy dostrzegłam różne emocje. Marszczenie czoła, łzy w oczach, wcześniej wspomniana zaduma. Nie obyło się bez osoby, która nie do końca potrafiła okazać szacunek ludziom tam poległym. Śmiech i rozmowa przez telefon zdecydowanie nie na miejscu. Jednak to nie zniszczyło mojego wzruszenia i niemego podziękowania reszcie, która potrafiła dać świadectwo dobrego wychowania, a nawet nie wstydziła się pokazać swojej wrażliwości.

            Aby nieco poprawić nastrój i jeszcze owocniej wykorzystać wyjazd wybraliśmy się do Krakowa, gdzie każdy wedle swoich zainteresowań i potrzeb spędził wolny czas. Choć Rynek Główny w Krakowie jest tak dobrze przez nas znany to każda wizyta pozytywnie nastraja. Osobiście wybrałam się zobaczyć już po raz kolejny ołtarz Wita Stwosza, który zachwyca swoim ponadczasowym urokiem.

            Widząc obóz zagłady, nawet jeśli wcześniej miało się okazję go odwiedzić doświadczamy różnych emocji. Każdy przeżywa zetknięcie z miejscem śmierci ponad miliona osób na swój sposób. Jednak jestem przekonana, że ta wyjątkowa wycieczka wywarła na każdym z nas wrażenie, a informacje tam pozyskane, obrazy tamtego miejsca zostaną na pewno zapamiętane, ponieważ wedle cytatu Georga Santayana zapisany na jednej ze ścian bloku obozowego „Kto nie pamięta historii skazany jest na jej ponowne przeżycie".

Natalia Kraska